poniedziałek, 3 grudnia 2012

Grunt to mieć dobrych sąsiadów…


Jeszcze do niedawna sądziłam, że mieszkanie w bloku jest dużo korzystniejsze niż mieszkanie w domku wolnostojącym. Wiadomo, w bloku nie musisz się martwić o opał, ciepłą wodę czy zagospodarowanie podwórka (jedynym luksusem na świeżym powietrzu jest balkon o wymiarach 0.5m x 1m.)  Jednak największym minusem są sąsiedzi! Jako szanująca się nastolatka, zamieszkała z drugą szanującą się nastolatką, mam prawo do głośniejszego słuchania muzyki, co niestety jest ogromnym wykroczeniem według zamieszkałego piętro wyżej sąsiada. Zdarzało nam się wieczorem zapuścić głośniej muzykę, co kończyło się łomotem w drzwi a potem retorycznym pytaniem : „Przeszkadzam pani słuchać muzyki?”. Oczywiście, że przeszkadzał. Stąd nazwanie pytania retorycznym. Innym sposobem owego, widocznie znudzonego swoim życiem mieszkańca bloku, jest walenie czymś metalowym w rury, co by echo szło w dół – to jednak wcale na nas nie działa. Ostatnio posunął się jednak o wiele dalej! Nie mogę pojąć, dlaczego w ludziach tyle chamstwa. Zrozumiałabym, jeśli codziennie byśmy hałasowały tą muzyką, ale to miało miejsce góra dwa razy w tygodniu i maksymalnie do 22. No i dodam, że nie była to muzyka, którą można by było określić szlagierami. Przyjemne dla ucha dźwięki, puszczane w radio lub na muzycznych stacjach – a więc to, co większość lubi. Nawet nie próbuję zapuszczać mocniejszych dźwięków – widzicie jaka jestem tolerancyjna? :P
No więc wracając do tego, co zrobił ostatnim razem mój ulubiony sąsiad… Niczego się niespodziewające wraz z siostrą (i wokalistą lecącej w danym momencie piosenki) wyśpiewujemy słowa, znane teraz głównie jako „lyricsy”, gdy nagle słychać (właściwie to siostra usłyszała) pukanie do drzwi. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy przed nimi stało dwóch, całkiem przystojnych facetów w czerni. Dużo mniej zaskoczone byśmy były, gdyby było po ciszy nocnej, ale przecież zegar wskazywał dopiero parę minut po 21! W każdym razie umundurowani stwierdzili, że to jest już „zakłócanie spokoju” a nie ciszy nocnej, ponieważ (podobno) co drugi dzień hałasujemy! Niewiarygodne! Nasz sąsiad, nie dość, że jest znudzony życiem,  to jeszcze nie radzi sobie z określeniem czasu! (Od soboty do środy jest chyba trochę więcej dni, niż dwa). Zostałyśmy pouczone i dowiedziałyśmy się, że w przypadku częstszych zgłoszeń tego typu sprawa może trafić do sądu! Dajecie wiarę? O.o
I najgorsze jest to, że imprezy są wykluczone właśnie ze względu na upierdliwego faceta. Jak impreza to muzyka, wiadomo. I to zwykle trochę głośniej niż w innych okolicznościach. No, ale cóż, mam chociaż nadzieję, że w Sylwestra będzie trzymał twarz.




Nie byłabym taka „cięta” na niego, gdyby nie fakt, że z jego mieszkania także wydobywają się dość głośne dźwięki i to o porach, w których się odpoczywa (albo jeszcze śpi). Jest to na przykład szuranie krzesłami, tupanie nogami przez jakieś (chyba) dziecko, walenie w rury, itp. No, ale pewnie uważa, że skoro jest starszy, to mu wolno. 
Właśnie dlatego chciałabym mieszkać w domku! Nawet byłabym w stanie znieść poranne zimno zimą zanim zdąży się napalić w piecu i konieczność „ugotowania” wody. (Ten cudzysłów stąd, że tak naprawdę to paląc w piecu tę wodę się gotuje).
xoxo
Rozgoryczona, zrozpaczona i wielce zirytowana

6 komentarzy:

  1. Trzeba było odpowiedzieć, że owszem. Przeszkadza w słuchaniu:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Siema!
    Ludzie są - kolokwialnie mówiąc - zrysowani. Zrozumiałabym jeśliby mieli pretensje o "hałasowanie" po 22.00 właśnie, ale przed tą godziną "wolnoć Tomku w swoim domku". Mimo, że to nie dokładnie dom tylko mieszkanie :).
    Ja osobiście mam przewspaniałych sąsiadów, nadzwyczaj pomocnych i uczynnych, utrzymujemy przyjacielskie stosunki i tego samego Tobie życzę, a przynajmniej pokładów CIERPLIWOŚCI ;)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochani,czy my znamy tego pana? Tak łatwo nam go oceniać.Blok to wspólnota i niestety ściany są cienkie. Mieszkając w bloku trzeba się liczyć z sąsiadami. Może on nie toleruje mocnych dzwięków z powodów zdrowotnych i nie musi wcale lubić popularnej muzyki.A całodzienne mocne dzwięki mogą męczyć .Tu Teller piszesz,że nie za głośno leci muza ,ale trudno to określić z samego opisu.
    Młodzi mają inne pojęcie tolerancji dzwięku. Mieszkając w bloku trzeba liczyć się z osobami z którymi żyję się obok.Może warto jest zawsze iść do sasiada i przeprosić go i uprzedzić ,że dziś będzie troszkę głośniej puszczać muzykę. Od taka uprzejmość z Twojej strony może wiele zmienić .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy uważnie przeczytałaś mojego posta, ale obawiam się, że nie. Dlaczego wszyscy wymagają tolerancji od młodych, podczas gdy starzy mają młodych głęboko w nosie? On może szurać krzesłami, walić w rury jakimś metalem, ale ja muzyki słuchać nie mogę? Trochę nie tak to działa. Jeśli się oczekuje spokoju, to należy od siebie też go zapewnić. Ot,co!

      Usuń
    2. Bo to tak to jest, gdy ma sie panele podłogowe,przez to wszystko słychać,pisze o sasiedzie.Moi sąsiedzi też je mają i gdy pies biegał to szurał paznokciami,ale najgorsze było gdy bawił się kałczukową piłką... A Twój post przeczytałam dokładnie. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Ok, zostawmy te panele. A co z innymi dźwiękami? Waleniem w rury, szuraniem krzesłami? Tak się składa, że decydując się na życie w bloku, trzeba się liczyć z różnymi zakłóceniami. Ja nie mam nic do tego, dopóki ktoś chamsko nie czepia się mnie. A przypominam, że ta muzyka naprawdę nie gra głośno. Niestety, niektórym przeszkadza wszystko. Nawet wóźek w klatce.

      Usuń